Amarantus, choć znany
ludzkości od wieków, to ciągle pozostawał w cieniu pszenicy i powoli zaczął,
niesłusznie, przechodzić do lamusa. Mało kto o nim słyszał, jeszcze mniej
wiedziało jakie bogactwo witamin i substancji
odżywczych w nim siedzi, a o stosowaniu już chyba nikt nawet nie myślał.
Szarłat to roślina
okrytonasienna zaliczana do tzw. goździkowców. Jej wysokość waha się od 40 do
150 cm. Charakteryzuje się ciemnoczerwonymi, mocno rozgałęzionymi pędami. To
właśnie w tych pióropuszach "siedzą" cenne dla zdrowia ziarna. Liście
w kształcie rombu rosną bardzo blisko siebie i gęsto pokrywają całą łodygę.
Amarantus przywędrował do Europy na przełomie XVI i XVII wieku
najprawdopodobniej z Azji Środkowej, Afryki lub Indii Wschodnich. Początkowo
uznawany był za chwast, by z czasem awansować do miana rośliny ozdobnej. Nie
wymaga żadnego szczególnego traktowania, doskonale znosi okresy suszy.
Jego
druga młodość przypadła na lata 70. minionego wieku. W Polsce dostępny jest od
początku lat 90-tych.
Tym, co wyróżnia
amarantusa i stawia go ponad pszenicą jest zawartość błonnika pokarmowego,
który korzystnie wpływa na pracę układu pokarmowego, a przede wszystkim
perystaltykę jelit. Zawarte
są w nim duże ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, które w znaczny
sposób redukują stężenie "złego cholesterolu". Stanowi bogate źródło
cennych minerałów jak wapń (250 mg/100g), żelazo (15 mg/100g)
czy fosfor (ok. 580 mg/100g). Dzięki bogactwu białek powinien znaleźć się w
diecie sportowców oraz osób na diecie wegeteriańskiej. Niezwykle istotne są
lizyna, tryptofan i metionina, czyli aminokwasy, których organizm nie może
wytworzyć sam i musi pobierać jej z pożywienia. Mimo że przyswajają się bardzo
dobrze dopiero w połączeniu z innymi zbożami np. kukurydzą wchłaniają się w ponad 90 proc. Mała frakcja skrobi sprawia,
że jest on lekkostrawny i jednocześnie szybko dostarcza organizmowi niezbędnej
energii. Amarantus dostarcza także witamin z grupy B oraz A, C i E.
Zawiera także całą gamę cennych olejów - linolowy, oleinowy, linolenowy,
arachidonowy, lignocerynowy oraz kwas palmitynowy.
Duża zawartość skwalenu (w
oleju z amarantusa jest go 10 razy więcej niż w oliwie z oliwek) i kwasów
tłuszczowych znacznie redukuje ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia, w tym
miażdżycy , anemii. Po
amarantusa powinny sięgać osoby z cukrzycą, schorzeniami układu nerwowego oraz
kostnego. Dodatkowo, regularne spożywanie produktów zawierających wyciąg z
amarantusa pozwala obniżyć wartość cholesterolu. Jednocześnie podnosi stężenie
HDL, czyli tzw. dobrego cholesterolu. Co ciekawe szkarłat, jako jedno z
niewielu zbóż nie zawiera glutenu dzięki czemu jest całkowicie bezpieczny dla
osób z celiakią lub z alergią na gluten. Doskonale sprawdza się w diecie osób
uczulonych na rośliny strączkowe, jajka czy orzechy .
Mimo tak szerokiej gamy
substancji odżywczych to nie im zawdzięcza swoją szczególną pozycję. To
obecność skwalenu czynni amarantusa zbożem wyjątkowym. Ten szczególny
węglowodór to czynnik przedłużający młodość. Wchodzi w skład tzw. płaszcza lipidowego skóry, czyli warstwy zapewniającej ochronę
m.in. przed bakteriami. Ze względu na tą szczególna właściwość (przede
wszystkim za sprawą pozyskiwanego w czasie jego syntezy DHEA - naturalnego
hormonu sterydowego), znalazł swoje zastosowanie w kosmetologii jako środek
hamujący procesy starzenia się skóry. Ale to nie jedyna zaleta skwalenu.
Przyspiesza gojenie się ran, a także chroni przed szkodliwym działaniem
promieniowania UV.
Na rynku amarantus
dostępny jest w trzech postaciach mąki, nasion i ziaren prażonych jak ziarna
kukurydzy. Stosowanie mąki z szarłatu do wypieków
znacznie poprawia ich jakość, pozwala zmniejszyć do minimum liczbę chemicznych
dodatków oraz dłużej utrzymać świeżość pieczywa.
Uprażone
ziarna amarantusa za ich sprawą orzechowego posmaku doskonale komponują się z
jogurtem, kefirem lub mlekiem. Nasiona mogą wchodzić w skład potraw gotowanych
(np. zup ), duszonych
oraz zapiekanek. Niekiedy wytwarza się z niego masło, majonez, a także mleko przeznaczone dla alergików.
Jako że walczę z lekką anemią u syna, a nie chcę mu podawać suplementów, szukam przepisów zawierających produkty bogate w żelazo. W szafce zalegał mi popping z amarantusa, nie wiedziałam za bardzo jak go wykorzystać dla dziecka. Michał nie jest dzieckiem, które dużo i chętnie je. Prawdę mówiąc mógłby się żywić chlebem i bułkami. Staram się mu to ograniczać, uważam że nadmiar glutenu nie służy nikomu, a już szczególnie dzieciom. Chleb piekę sama, ale nie znalazłam jeszcze przepisu na bezglutenowy, który by nam smakował :(
TU znalazłam fajny przepis. Lekko go zmodyfikowałam i powstały pyszne, mięciutkie, co ważne, bezcukrowe i bezglutenowe ciasteczka.
Przepis z moimi modyfikacjami
1,5 szkl. prażonego amarantusa (poppingu)
2 banany,
1/2 szkl. żurawiny suszonej,
1 jajko,
1 szkl. mąki gryczanej,
40 g masła,
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej,
Jajko, stopione masło i rozgniecionego banana dobrze wymieszać, można użyć miksera.
W oddzielnej misce wymieszać mąkę, sodę, żurawinę i amaratusowy popping. Łyżką wymieszać składniki suche i mokre.
Na wyłożoną papierem do pieczenia blachę nakładać łyżką równe porcje ciasta. Rozgrzać piekarnik do 180 stopni i piec ciasteczka około 8-10 minut.
Smacznego!